2016: Wyspa Murter

Wyspa Murter, wycieczki i odrobina Wiednia czyli chorwackie abecadło, wrzesień 2016

Planowanie urlopu w Chorwacji rozpoczęło się gdzieś w lutym, kiedy zgadaliśmy się ze znajomymi i klepnęłam apartament. Po kilku miesiącach plan miał już następujący kształt:
– wyjazd w piątek na noc, przyjazd rano / w południe w sobotę
– 6 pełnych dni (od niedzieli do piątku) w miejscowości Murter oraz na wycieczkach
– wyjazd w sobotę na Plitwickie Jeziora i nocleg w okolicy
– wyjazd w niedzielę rano do Wiednia i nocleg na miejscu
– powrót do Wrocławia w poniedziałkowy wieczór
Zapowiadało się zatem rewelacyjnie i… tak było! 🙂

Na początek ulubione selfie 😉

A jak Apartament
Murter to fajniutka wyspa, położona mniej więcej w środku chorwackiego wybrzeża, nieco ponad 100 km powyżej Splitu. Zielona, z piaszczystymi plażami, bardzo urokliwa i spokojna.
Murter to także największa miejscowość na wyspie, położona najdalej od mostu na ląd. Jeszcze w sobotę wyruszyliśmy na plażę i na przechadzkę po uliczkach, ale dość hałaśliwe centrum odkryliśmy dopiero w niedzielę. Wieczorne życie kwitło bowiem dobry kawałek od nas, w okolicach portu jachtowego, dokąd w kolejnych dniach lataliśmy po pieczywo i inne drobne sprawunki oraz oczywiście na liczne spacery. Mnie osobiście najbardziej fascynował profesjonalny i oświetlony tor do gry w bule.
Mieszkaliśmy przy małej, bocznej uliczce, w niedużym apartamencie z widokiem na morze i wejście do portu, z dwiema sypialniami, salonem, aneksem kuchennym, tarasem i dodatkowym balkonem. Warunki doskonałe, a miejsca wystarczająco, by cztery dorosłe osoby się o siebie nie obijały. Schludnie, estetycznie i wygodnie. Polecam!

B jak Baklawa
Ulubiony słodyczek Agnieszki, po który regularnie zaglądaliśmy do piekarni. Ale nasz gospodarz miał tam chyba chody, bo roztaczał przed nami wizje ogromu tego ciasta, których nigdy nie udało nam się zrealizować.

C jak Centrum nurkowe
Bazę krakowskiego Nautilusa także odwiedziliśmy w sobotę, by zgłosić moją chęć na dwa dni nurkowe. Pracujący tam Kuba to prawdziwy przyjemniaczek – lepiej nic nie chcieć i zbyt blisko nie podchodzić. Pierwsze wrażenie robił mocno średnie, drugie i trzecie niestety także nie lepsze. A szkoda.
Umówiliśmy się na kontakt zawsze w przeddzień mojej planowanej obecności na nurkach, ale już w niedzielę wieczorem nie mogłam się dodzwonić i w poniedziałek wyruszyliśmy na nurki w ciemno. Na (Kuby) szczęście mogliśmy popłynąć, choć okazało się, że jest problem z balastem… W nie do pełna obłożonej bazie! W dodatku miejsce nurkowe było mocno rozczarowujące, nie tylko w porównaniu do Egiptu, ale także samej Chorwacji. Więcej ławic ryb widziałam później w okolicach plaży, brak słońca wyeliminował kolory, a w dodatku się rozpadało i rozwiało. Średni dzionek i na drugi już nie miałam większej ochoty. Euro przyda się na kolejne wyprawy 😉

D jak Długa podróż 😉
Zgodnie z mapami Google powinniśmy jechać 12-13 godzin, a jechaliśmy około 18. Tu przerwa, tam przerwa, a dodatkowo oczekiwanie na otwarcie ostatniej austriackiej stacji benzynowej złożyły się na całkiem pokaźny kawałek czasu.
Z powrotem było jeszcze gorzej, bo jechaliśmy trzy dni 😀 Ale dwóch noclegów po drodze nigdy nie żałowaliśmy, bo były świetnym pomysłem.

E jak Eksperymenty kulinarne
Wielkim zainteresowaniem naszych chłopaków (i nie tylko, nie powiem) cieszyły się chorwackie stworzonka, w tym kraby i małże. Te ostatnie zostały gromadnie uzbierane w Trogirze i zjedzone z „palcolizaniem”. Ale nie tylko tego próbowaliśmy! Więcej pod literką J 🙂
Z rzeczy dostępnych w sklepach nasze serca zdobył przepyszny ajwar. Znam tę pastę ze stosowanych już w kuchni przepisów i mam ją od dawna w lodówce, ale w Chorwacji smakowała inaczej i miała więcej odcieni. Coś niecoś przywieźliśmy.

F jak Fantastyczna ekipa
Znam Agnieszkę i Sebastiana już jakiś czas, ale nigdy razem nie wyjeżdżaliśmy. Ciekawa więc byłam, jak nam będzie razem przez cały tydzień i nie rozczarowałam się! Myślę, że fajnie funkcjonowaliśmy, nie było problemów, sprawnie się zbieraliśmy, gdy było to potrzebne i przywiozłam garść dobrych, wspólnych wspomnień. Do następnego razu!

G jak Gra w tysiąca
Jestem pewna, że kiedyś znałam tę grę, ale z dzieciństwa lepiej zapamiętałam jednak remika. Po kilku rozgrywkach zaczęłam kumać bazę i nawet liczyć, „co już zeszło” i kombinować. A jednego wieczoru graliśmy tak długo, aż wygrałam 😉

H jak Hundertwasser Haus
Wraz z Kunst Haus Wien było to pierwsze odwiedzone w niedzielę miejsce w Wiedniu. Niestety już zmierzchało. Centrum Wiednia zaliczaliśmy potem całkiem po ciemku, a w poniedziałek spędziliśmy czas w Schönbrunn i Muzeum Techniki. Lubię to!

I jak prawie-Idealna pogoda 😉
Wydawało nam się, że początek września to w Chorwacji murowane słońce i gorąco. Otóż nie bardzo 😉 Mieliśmy dni plażowe, ale były także opady deszczu, wiatr i chłodnawe wieczory (niektóre). Daliśmy jednak radę!

J jak Jeżowce
Wiadomo, że są i że do wody w Chorwacji wchodzi się w butach. Ale w czasie wakacji doczytaliśmy w necie, że można je także jeść! Ta wiedza wystarczyła, by dorwać przy okazji jakiegoś maluszka i go spróbować… Nie warto.
Inną naszą zdobyczą były figi i czasami winogrona. Ileż tam dziko rosnących figowych drzewek! I nawet mi te owoce smakowały! Ale suszonych nadal nie lubię 😉

K jak Kasztele
To kilka miejscowości połączonych w jedną, w których znajdują się ciekawe zamki. Chciałam koniecznie obejrzeć jeden z nich, ale ostatecznie chyba się nie udało. Piszę „chyba”, bo nie wiedziałam, co dokładnie powinno się tam znajdować, a na pewno co najmniej raz źle trafiliśmy. No nic. Jest temat do sprawdzenia na kolejne wakacje w Chorwacji 😉

L jak Lenistwo
Oj tak. Między wycieczkami, nurkowaniem i zbieraniem fig mieliśmy sporo czasu na odpoczynek. Drzemaliśmy na plaży, czytaliśmy, opalaliśmy się, spacerowaliśmy i generalnie trwaliśmy w oderwaniu od codziennej rzeczywistości. I to było w tych wakacjach najfajniejsze.

M jak Miejscowe wina
Ulala! Chorwackie domowe wina smakowały mi niezmiernie, choć wśród reszty towarzystwa cieszyły się mniejszym powodzeniem z racji swojej wytrawności. Inni zagustowali bardziej w rakii albo w słodziutkim winie o zabawnej nazwie „Prošek”.

N jak Niesamowity domek przy D1
Nocleg przy Plitwickich Jeziorach na długo pozostanie w naszej pamięci. Niesamowita gospodyni przyjęła nas domowym ciastem, a Agnieszka wciągnęła ją w polsko-chorwacką rozmowę. Nie wiem, jak się rozumiały, ale było im wesoło.
Apartament był doskonale wyposażony, zadbany i podejrzewamy, że normalnie jest on mieszkaniem właścicieli, którzy na czas pobytu gości przenoszą się na poddasze.
Przed domem jest ruchliwa droga krajowa, ale w nocy (wbrew obawom) nie słyszeliśmy samochodów, natomiast za domem jest duży teren z ogródkiem, kwiatami, ławeczką i widokiem na góry. Fajnie byłoby pomieszkać tam dłużej… Szczerze polecamy!

O jak Opalanie się
W Murterze znajduje się co najmniej jedna piaszczysta i pięknie położona plaża. Zatoka o kształcie litery U ma po bokach skałki, na których znajdowaliśmy miejsce do leżenia i oczywiście do poszukiwania krabów. Na piasku nie było gdzie wcisnąć ręcznika. Ale dało się pływać bez obijania się o siebie nawzajem.

P jak Plitwickie Jeziora
Ach! Nie ma co pisać, trzeba zobaczyć! Cudowne miejsce, pełne atrakcji – jezior, wodospadów, kładek. Jest nawet rejs statkiem i powrót śmiesznym pociągo-busem. Kilka tras do wyboru, krótszych i dłuższych, dwa wejścia, mnóstwo ludzi. I po sezonie całkiem atrakcyjna cena, bo 110 (a nie 180) kun za całodzienny bilet. Jest po czym połazić, jest się czym pozachwycać. Niesamowite!

Z Plitwickich pochodzi także poniższe zdjęcie. Kto zgadnie, czemu nam tak wesoło?

R jak Rakija
Oczywiście! Kupiona „od chłopa” i połączona z colą to nasz ulubiony wakacyjny drink.

S jak Split
Na wycieczkę do Splitu wybraliśmy się w środę i dobrze trafiliśmy, bo to nie był dobry dzień na plażę. Najpierw pojechaliśmy do Trogiru, gdzie byłam dawno temu o zmroku i gdzie od tamtej pory chciałam koniecznie wrócić. Przepiękne miejsce, pełne ciasnych uliczek, uroczych zaułków i turystów. Perełka.
Natomiast w Splicie zaparkowaliśmy za darmo po drugiej stronie nadmorskiego deptaka i mieliśmy fajny spacer do centrum i z powrotem, z widokiem na pałac i okoliczne domy. Tu jedliśmy także obiadek – odwiedziliśmy poleconą mi przez koleżankę pizzerię i było prawie doskonale, bo zakątek uroczy, a pizza pyszna. Rozczarowało nas jedynie zachowanie kelnera oraz brak możliwości zamówienia jednej pizzy o dwóch smakach, a fajnie byłoby spróbować więcej rodzajów.

Ś jak Świadectwo wojny
W drodze do Polski trafiliśmy zupełnie przypadkiem do ciekawego muzeum, w którym na otwartym terenie wystawione są wojenne „pamiątki”. Przygnębiające miejsce, ale też nowa wiedza i doświadczenie.
Wyjątkowo dobrze się ubrałam, bo napis na bluzce brzmi „peace please”!

T jak Tłumy
Hasło wyjazdu? Chorwacja po sezonie! 🙂
Nie bardzo wiem, jak wygląda w tym kraju lato, bo we wrześniu ciężko było znaleźć mało zatłoczone miejsca.

U jak Urokliwe wodospady na rzece Krka
To była nasza pierwsza wycieczka, połączona z popołudniowym zwiedzaniem Szybenika. Do wodospadów popłynęliśmy statkiem, a z powrotem się rozdzieliliśmy. Odkryłam, że zupełnie inaczej pamiętam to miejsce, bo zwiedzałam je jakiś czas temu w grudniu i deszczu. A jest naprawdę zielono i pięknie!
Wyjazd na wodospady to także dzień ulubionej chwili wakacji – długiego spaceru we dwoje 🙂 I nawet mamy fotkę z oddali!

W jak Wycieczka statkiem na Kornaty
O możliwości wycieczki usłyszeliśmy od gospodarza domu w dzień przyjazdu, przy okazji dokonywania meldunku i płatności. Zdecydowaliśmy się od razu, a popłynęliśmy we wtorek.
Było słonecznie, ale też wietrznie, więc przez większość czasu siedzieliśmy w bluzach. Udało nam się jednak także wykąpać oraz zjeść lunch i wypić butelkę domowego, pysznego wina.

Z jak Zakupy
No, tutaj nie poszaleliśmy 😉 Chorwacja jest naprawdę droga, nawet dla mieszkańców. Część jedzenia zabraliśmy jednak z Polski, więc daliśmy radę. Dodatkowo, zrealizowałam zamówienia koleżanki i kolegi z pracy, co też nie było łatwe, bo nigdzie nie było wszystkich produktów jednocześnie. Ale też dałam radę!
Sobie przywieźliśmy trochę rakii, wino i magnes na lodówkę. A co!

I niestety wakacje się skończyły, ale zaraz będą następne 🙂 W tym roku długo czekałam na pierwszy urlop, więc szybko doczekam się drugiego. Będzie fajnie. I będzie relacja!