Podlasie

Boże Narodzenie w środku lata, lipiec 2017

Trzy lata po weselu Jagody znów znaleźliśmy się w okolicach – tym razem Kuzynka zorganizowała zjazd rodzinny pod hasłem „Boże Narodzenie w lipcu” 🙂 Wyruszyliśmy z Wrocławia w środę przed południem, by wieczorem cieszyć się już towarzystwem i bliskością lasu. A ponieważ przed wyjazdem zadbaliśmy o rowery, mieliśmy bardzo aktywny długi weekend.

Pierwszą wycieczkę zrobiliśmy od razu w czwartek – pojechaliśmy do Janowa Podlaskiego, skręcając na chwilę na niesamowity punkt widokowy, a w drodze powrotnej robiąc zakupy mięsne. Sama stadnina nieco nas rozczarowała, ale podróż była fajnym wyzwaniem. Były nierówne drogi, zabójcze dla nas podjazdy, przyjemne zjazdy i obolałe pupcie. No i spacer po lesie z (płonną) nadzieją na grzyby!

Podczas drugiej, piątkowej wycieczki ponownie (po trzech latach) zwiedziliśmy Górę Grabarkę, tym razem w słońcu i przy otwartych drzwiach cerkwi. Naprawdę się zdziwiłam, gdy podjechaliśmy w to święte miejsce od góry 😉

Przed wieczorem rozstawiliśmy nasz królewski namiot – nasz dom na czas weekendowego zjazdu, gdy do leśniczówki dojechały kolejne osoby. Sami byliśmy pod wrażeniem, jak okazale prezentował się na trawniku 😉

W sobotę prawie cała rodzinka wpakowała się na kajaki i zrobiliśmy spływ Bugiem. Zabawa była wyśmienita! Był M. stojący na środku rzeki jako chodzący po wodzie, było nieprzyjemne błocko w miejscu lądowania, było łączenie kajaków i niekończące się śmiechy, były dwa pływające „sklepiki” dostarczające uczestnikom litry napoju izotonicznego czyli (głównie lokalnego) piwa.

A podczas całego pobytu, poza wycieczkami i zielenią, było wyśmienite towarzystwo, pyszne jedzenie, szalona gra Bop It! wciągająca wszystkich bez względu na wiek, ognisko, lampki choinkowe, całe godziny rozmów, a w drodze powrotnej stado dorodnych kani.