Włochy

Sardynia, czerwiec 2017 r.

Drugą część tegorocznego urlopu stanowił tydzień na Sardynii, w bazie nurkowej Capo Galera słynącej z organizacji nurkowań w okolicznych jaskiniach. Wyjazd zaczął się od przygód, bo organizator spóźnił się na zbiórkę, a jeden z uczestników na samolot, ale już wieczorem siedzieliśmy w komplecie sącząc pierwsze lokalne wino.

Mieszkaliśmy przy samej bazie, w trzech apartamentach, przy czym dwa były w sąsiednich domkach, a jeden w budynku głównym. Było to totalne odludzie, w zasięgu spaceru znajdowała się jedynie plaża, a do najbliższej miejscowości (i knajpki) znacznie lepiej było podjechać na rowerach.

Sprzed budynku głównego rozpościerał się piękny widok na wschód słońca i spore miasto Alghero, a błękit wody przyciągał do naszej zatoczki wiele jachtów i motorówek. Do naszej łódki schodziło się po schodkach, a cały sprzęt pokonywał tę trasę pomysłowo skonstruowaną windą, po czym był transportowany na pokład łańcuszkiem męskich rąk. Nam, dziewczynom, było naprawdę miło!

Każdego dnia po śniadaniu, na które zawsze była jajecznica i tosty z dodatkami, wypływaliśmy na miejsca nurkowe. Sprzęt składaliśmy po drodze, co było cenne zwłaszcza dla mnie, użytkowniczki suchego skafandra. Nurkowaliśmy w kilku grupach, które niemal każdego dnia delikatnie się zmieniały, a między zanurzeniami raczyliśmy się herbatą i ciasteczkami.

Podczas wyjazdu odwiedziliśmy kilka naprawdę fajnych miejsc. Większość oczywiście pod wodą, ale wybraliśmy się też na rowerach do Alghero i do Groty Neptuna. W tym upale była to prawdziwa przygoda. Byliśmy też na kolacji w pobliskiej (w miarę) knajpce, a wieczory spędzaliśmy przed jednym z domków nad pysznymi serami, ciekawymi w smaku kiełbasami i oliwkami, popijanymi co raz to innym lokalnym winem, piwem lub czymś mocniejszym. Towarzystwo było bardzo fajne, więc nie chodziliśmy zbyt wcześnie spać 😉

Jedno jest jednak pewne – na tę wyspę muszę jeszcze wrócić, tym razem zwiedzając to, co nad wodą. Czytałam w przewodniku o wielu fantastycznych miejscach, a niestety nie mieliśmy czasu ani możliwości do nich zajrzeć. Może jakiś rejs?