Wpisy 2018, które chcę pamiętać

7 marca
Co za weekend!

Tylko taki okrzyk ciśnie mi się na usta, kiedy myślę o trzech niedawno minionych, już marcowych dniach. Było niesamowicie! (zdj. Shootit) 

W piątek po pracy pojechałam do Gliwic na kawałek górskiego festiwalu Wondół. Nazwa w sam raz dla imprezy, na której prawie złapałyśmy doła i poszłyśmy won. Mimo sporego opóźnienia pokazywano bowiem nudny film o jakimś nieodpowiedzialnym kretynie, który bez elementarnego przygotowania wyruszył rowerem w mocno arktyczne rejony świata i nagrał tam m.in. swoje filozoficzne wynurzenia. Na szczęście wszystko ma swój kres, także dziwny film, i już wkrótce doczekałyśmy ważnego dla nas spotkania. A była to prelekcja Angeliki Chrapkiewicz-Gądek – niesamowitej i pięknej kobiety, pierwszego nurka w Polsce z rdzeniowym zanikiem mięśni, podróżniczki poruszającej się na wózku, zdobywczyni szczytów, na które – mimo sporego tatrzańskiego doświadczenia – nie dotarłam nawet ja. Niesamowite zdjęcia ekipy na Rysach i Mnichu zrobiły na mnie spore wrażenie, podobnie jak bohaterka spotkania, która zawsze porusza w moim sercu czułą strunę.

W sobotę pojechałam do Chorzowa na szkolenie „Kobieta niezależna”. Obowiązkowe cztery kilometry machnęłam w zimowym parku w przerwie spotkania, między jednym a drugim bardzo ciekawym ćwiczeniem. Przyjechało wiele niesamowitych dziewczyn, z których spora część… w ogóle nie potrzebowała takiego szkolenia. Serio. Na przykład ja. Ale poznanie Kamili w akcji i kilka słów zamienionych z Angeliką „zrobiły mój dzień”.

A w niedzielę przyjechałyśmy z Mamą do Wrocławia, zjadłyśmy wyśmienity gulasz ugotowany przez domowego Mistrza i całą trójką pojechaliśmy na ostatni koncert tegorocznego festiwalu szantowego. Sala Gotycka gościła przede wszystkim Jurka Porębę oraz Dominikę Żukowską i Andrzeja Koryckiego, ale też niestety trzeciego wykonawcę, którego nazwy nie mam ochoty pamiętać. Na szczęście Jurek, Dominika i Andrzej zrobili swoje i w ostatecznym rachunku popołudnie było wyśmienite. Piwo Gotyckie również.

4 czerwca
Kijki w KOlbuszowej

Minioną sobotę spędziłam tam, gdzie mnie jeszcze nigdy nie było – w Kolbuszowej. To mała miejscowość niedaleko Rzeszowa, która co roku gości jedną z edycji Pucharu Polski Nordic Walking. Jest stadion, jest kawałek lasu – było po czym wędrować 🙂

Trasa niby nie była trudna, ale ilość i rozmiary korzeni, dość długie zwężenia, spory kawałek po asfalcie i szutrze oraz niesamowita duchota nie pozwoliły na bicie rekordów szybkości. Cieszyłam się niezmiernie, że w ogóle dotarłam do mety, ale cóż… z takim dopingiem po prostu nie dało się inaczej 🙂

Na firmowej ścianie przy biurku zawisł dziś 10. medal 😀 Koniecznie trzeba to uczcić. Najlepiej medalem jedenastym, ale chyba nie zdobędę go tak szybko. Czas pokaże!

11 lipca
Program Nowych Horyzontów

Oto jest! Świeżutki, jeszcze pachnący taśmą filmową program mojego ulubionego festiwalu. A wraz z nim wkroczyła nowoczesność – zamieniłam ołówek i żółte karteczki na klawiaturę i komórki Excela 😉 No i wybieram, a nie jest to łatwe zadanie.

W tym roku czasowo celuję w popołudnia, wieczory i weekendy, a repertuarowo w Iran, Skandynawię i Cannes. Mam w planie dwie premiery ulubionych reżyserów, jedną staroć z poprzedniego sezonu i upchane między seanse treningi. I to wszystko bez dnia urlopu! Szykuje się niezły hardcore 😉

23 sierpnia
Niesamowite rzeczy

Wracam dziś z pracy spacerkiem, powoli, ciesząc się słonkiem, a tu nagle refleksja. Codziennie w pracy myślę, że robię świetne rzeczy. Jestem częścią niesamowitego Zespołu, w którym żyje i ma się świetnie niejaki Team Spirit ? Może trochę marudzę, może po latach samodzielności i polegania na sobie nie zdążyłam się jeszcze przyzwyczaić do czekania na innych, ale nowe obowiązki po prostu mnie kręcą. Można zmienić życie po czterdziestce!

8 września
Niesamowite rzeczy – część 2

Sześć osób, mnóstwo pracy, jeszcze więcej śmiechu i… mamy to! Fajnie mi w Internetach jak nie wiem co 🙂 Dziś pijemy nasze zdrowie! Zasłużyliśmy!

Nie ma to jak pracować w mega wesołej atmosferze z ludźmi, którzy z przyjemnością zjedli w sobotę wspólne śniadanie, by za moment usiąść z kawą do komputerów i klikać, sprawdzać, podmieniać, poprawiać i bez skutku dzwonić do Marka 😉

Nie ma to jak niespodziankowa wizyta Szefa i mail z podziękowaniem od Szefa Szefów.

Niech to trwa, niech to trwa! 🙂

15 listopada
Rok z Kamilą

Minął rok odkąd dołączyłam na Facebooku do zamkniętej grupy, dostępnej tylko tym, którzy wzięli udział w jednym ze szkoleń Kamili Rowińskiej. W odpowiedzi na otrzymanego maila, napisałam dziś podsumowanie, którym dzielę się też tutaj 🙂 Działo się!

Gdy zobaczyłam dziś w skrzynce maila „Danusia, to już ROK!”, pomyślałam, że Kamila żartuje… Naprawdę tak szybko minął? Naprawdę będę musiała opuścić tę inspirującą grupę? Już za nią tęsknię! Ale do rzeczy 🙂

Co się przez ten rok wydarzyło?
Mnóstwo rzeczy, ale napiszę o czterech.

  1. Przede wszystkim wyśmienicie poukładałam sobie życie zawodowe. W styczniu planowałam konkretne zmiany, ale już w marcu dokonałam całkiem innych, w których znajduję jeszcze większą satysfakcję. Wiem, brzmi enigmatycznie, ale w skrócie chodzi o to, że opracowałam bardzo szczegółowy plan na siebie, przedstawiłam go z sukcesem szefowi, ale ostatecznie, w efekcie zmian organizacyjnych, szef znalazł mi inne, znacznie bardziej rozwojowe i inspirujące miejsce w departamencie. Żyć, nie umierać! Dzięki temu dużo się uczę i pracuję w świetnym towarzystwie.
  2. Zaliczyłam trzy etapy IV edycji Wyzwania Kamili, po czym zdecydowałam o odejściu. Nauczyłam się, że zrobię bardzo dużo, by znaleźć czas na rzeczy dla mnie ważne. IV etap odpuściłam głównie z powodu planowanego urlopu – wiedziałam, że podczas rejsu morskiego nie dam rady biegać. Miałam ogromną satysfakcję, że byłam uważna i systematyczna, dzięki czemu nie zapomniałam o wymaganych wpisach czy innych obowiązkach.
  3. W ramach szkoleń kupowanych z budżetu korporacji oraz prywatnie bardzo poszerzyłam swoje kompetencje. Nie tylko z Google Analytics (narzędzia potrzebnego w pracy), ale też z zarządzania sobą w czasie, planowania, skutecznej motywacji (samodyscypliny?), Nordic Walking czy dietetyki. Dodatkowo wiem, jakie mam talenty i wartości, co mnie nakręca do działania. Ekstra wiedza.
  4. Zorganizowałam samodzielnie pierwszy wyjazd nurkowy i okazało się, że żaden pośrednik nie jest mi potrzebny. Było to fajne wyzwanie, a przy okazji tańsze wakacje 🙂

Czego mogę sobie pogratulować?
Uważności, wytrwałości, podejmowania z sukcesem nowych wyzwań, szybkiego uczenia się, ale też cudownego życia prywatnego, które zaczyna się codziennie o 15:00, bo bardzo pilnuję work-life balance. Mam wiele pasji oraz Chodzące Szczęście i chcę mieć czas o nie dbać!

Co można było zrobić lepiej?
Wcześniej zacząć biegać w Wyzwaniu, bo zbyt długo zwlekałam, mieszcząc się chodzeniem w zadanym czasie, i potem było bardzo ciężko się zmobilizować. No i był to już moment dość wyśrubowanych wymagań! Można też było lepiej zadbać o siebie – nie zrealizowałam swojego celu osiągnięcia do dziś określonej wagi i nie znalazłam sposobu na jesienno-zimowe treningi, gdy na Nordic Walking w parku jest już za ciemno.

Jakie wyciągam dla siebie wnioski?
Jeden już wcieliłam w życie – wczoraj zaczęłam program u dietetyka i zapłaciłam za pół roku z góry. Nie czekam z niczym – każdego dnia mogę zrobić choćby mały krok w kierunku swojego celu / swoich celów. Wcieliłam w życie „habit tracker” i maluję tam kwestie żywieniowe i treningowe, ale też codzienne czytanie. Bardzo mi to pomaga i dyscyplinuje, a znam siebie i wiem, że takich bacików mi trzeba.

Jakie mam cele na przyszły rok?
Są w trakcie opracowywania, więc nie mam jeszcze konkretnego planu działania, ale generalnie do 15 listopada 2019: szkolę 5 nurków, organizuję wyjazd nurkowy hen daleko, piszę co najmniej 52 teksty na swoją stronę internetową, czytam książki rozwojowe, które czekają na konkretnej półce w sypialni, osiągam cel ustalony wczoraj z dietetykiem. A poza tym dwa razy jadę na wakacje z Chodzącym Szczęściem.

Tym wpisem żegnam się z grupą, życząc wytrwałości w spełnianiu swoich marzeń.
Do zobaczenia gdzieś kiedyś <3
Dołączam swoje ulubione zdjęcie z III etapu Wyzwania, kadr z filmu. To mój najdłuższy plank w przepięknym zakątku Chorwacji 🙂