Wpisy 2019, które chcę pamiętać
25 lutego
No i po Oscarach
Oscary za nami. Zadowolenie niepełne, ale jednak jakieś jest. Rozczarowanie też, ale ta nagroda jest z nim niestety nierozerwalnie związana. Co mi się podobało, a co nie?
Były kategorie, w których obejrzałam wszystkie lub prawie wszystkie nominowane filmy, były i takie, na temat których kompletnie nie umiem się wypowiedzieć. Skoncentruję się zatem na sześciu – moim zdaniem – najważniejszych.
Najlepszy film. Tu mogło być różnie, bo po nominacji dla „Czarnej pantery” można było się spodziewać wszystkiego. Na szczęście wygrał mój faworyt – „Green Book”. Film ze skromną fabułą, ale z doskonałym aktorstwem i skrzący fantastycznym humorem. Mówiący o poważnych sprawach w stosunkowo lekki sposób, ze znaczącym przymrużeniem oka. Przeznaczony dosłownie dla każdego widza, co jest być może powodem dzisiejszego sukcesu.
Najlepszy film nieanglojęzyczny. Trzymałam kciuki za „Zimną wojnę”, a jeszcze bardziej za „Kafarnaum” i „Złodziejaszki”, ale wygrała „Roma”. No i niech mi ktoś wytłumaczy jak krowie na rowie, na czym polega fenomen tego filmu, bo nie kumam. To czarno-biały obraz praktycznie bez jakiejkolwiek fabuły. Zgoda, ma dobre zdjęcia (dzięki nim dałam filmowi ocenę 8/10) i tu Oscar zasłużony troszkę bardziej, ale nie widzę niczego więcej. Ponieważ jednak zachwyt udziela się wielu krytykom, chętnie zgłoszę się na korepetycje z kumania 😉
Kategorie aktorskie. Gdyby nie rewelacyjny Viggo Mortensen w „Green Book”, który dla mnie stał się w tym filmie stuprocentowym Włochem, zaakceptowałabym Ramiego Maleka bez większych zastrzeżeń. „Bohemian Rhapsody” jest jego aktorskim popisem bez dwóch zdań. Ale Oscar? No, ludzie…
Wśród kobiet też mała niespodzianka, bo wydawało się, że nagrodę ma w kieszeni wyśmienita „Żona” – Glenn Close. Prawdą jest jednak, że Olivia Colman przeszła w „Faworycie” samą siebie. Widziałam kilka jej ról i totalnie mnie zaskoczyła swoją wiarygodnością i umiejętnościami. A nie było łatwo, bo po piętach deptały jej także nominowane do Oscara bohaterki drugiego planu – Rachel Weisz i Emma Stone. Niestety nie jestem w stanie ocenić, czy nagroda ominęła je słusznie – nie widziałam filmu z nagrodzoną Reginą King.
Do opisania pozostał jeszcze zdobywca czwartej statuetki aktorskiej – Mahershala Ali. Niezwykle wszechstronny, totalnie rozbrajający w „Green Book”, potwierdził swoją klasę docenioną dwa lata temu za „Moonlight”. Wielkie brawa!
Za rok kolejne nagrody – kolejne miłe i niemiłe niespodzianki, zachwyty i rozczarowania. Niech czas oczekiwania umila nam muzyka z „Narodzin gwiazdy” i nagrodzona (choć nie moja ulubiona) piosenka „Shallow” 🙂
16 grudnia
Ja, trener
W miniony weekend zakończyła się wielka przygoda – Szkoła Trenerów Grupy SET. Dla mnie Mount Everest – dużo przygotowań, ogromny wysiłek i brak tlenu. A potem potok łez, gdy puściły wszystkie skumulowane egzaminem emocje.
Za nami siedem zjazdów, pełen proces grupowy, godziny ćwiczeń, rozmów i śmiechu, stos narzędzi i doświadczanie autorskiego, wyśmienicie opracowanego modelu szkoleniowego. Siedmiu trenerów o różnych charakterach, kompetencjach i dynamice, których łączył profesjonalizm oraz otwartość, by dzielić się doświadczeniem, radą i wsparciem. Siedmiu wspaniałych, dzięki którym mogliśmy się nauczyć nie tylko rozmaitych metod pracy i otrzymać rzeczową informację zwrotną, ale też zrozumieć, że trener nie musi nikogo grać – może być sobą, bo to wielka wartość. Bywało ciężko, czasami niewygodnie, ale nie było zjazdu bez słońca za oknem i bez bólu brzuszka ze śmiechu. Bo ta szkoła, to nie tylko niesamowici trenerzy, ale też uczestnicy! Osiem cudownych, bardzo różnych od siebie osób, tych doświadczonych trenersko i tych, którzy odważnie stawiają w zawodzie pierwsze kroki, mocno zaangażowanych i nastawionych na czerpanie z zajęć pełnymi garściami. Osób, z którymi świetnie się rozmawiało, spędzało czas na przerwach, wymieniało spostrzeżeniami i doświadczeniami. Osób, za którymi będę tęsknić.
Zostanie mi segregator pełen wysokiej jakości materiałów, moc ciepłych wspomnień i – mam nadzieję – garść kontaktów na dłużej. Mam głęboką nadzieję, że moja przygoda dopiero się zaczyna!