2017
23 grudnia – 2 stycznia
fantastyczne Święta w Gliwicach i pięć dni w Zawoi, gdzie bywało pięknie i śnieżnie, imprezowo i turystycznie, a przede wszystkim, gdzie byliśmy we dwoje 🙂
22 grudnia
zaraz Święta, więc dziś szykowanie prezentów i prasowanie 😉
21 grudnia
ciężki dzionek, ale przynajmniej załatwiłam sprawę dentysty i zjadłam smaczności w Bema Cafe. zawsze coś!
20 grudnia
uzbierałam dla Sióstr sporo kasy. jestem przeszczęśliwa!
19 grudnia
znalazłam nocleg na wyjazd w lutym! 😀 jednym z moich celów jest wyjeżdżać co najmniej raz na 2 miesiące z M. w Nowym Roku realizować to będę z pełnym zapałem 😀
18 grudnia
spotkanie z dziewczynami znów po jakiejś przerwie i ich troska o moje zdrowie… naprawdę byłam wzruszona…
16-17 grudnia
bardzo fajny wyjazd do Pragi! wyśmienite towarzystwo, bezpieczna podróż i jeszcze inne rzeczy, o których niebawem w dziale „Podróże”
15 grudnia
kupa szczęścia, bo wieczorem, w ciepełku domowego ogniska, odkryłam nagle, że nie zrobiłam treningu! poleciałam od razu. to się nazywa mobilizacja 😉
14 grudnia
mnóstwo spraw załatwionych w jedno popołudnie! cały sukces leży w planowaniu!
13 grudnia
URODZINY! najważniejszy dzień w roku. wiadomo! 😀 było dużo życzeń, wino od M., fajna domowa kolacja i uścisk Ani, który bardzo wiele dla mnie znaczył
12 grudnia
firmowa Wigilia z dobrym winem i długimi pogaduszkami, bo tym razem zostałam do samego końca. ciepło, miło, momentami czasami smacznie.
poza tym odkryłam ideę 6 słoików (!) oraz wymyśliłam kolejne prezenty pod choinkę
11 grudnia
planujemy wyjazd do Pragi, a Sis podpowiada, co i jak sensownie zobaczyć 🙂 fajnie mieć takiego doradcę
10 grudnia
długie, ale owocne i okraszone odrobiną dobrego wina pieczenie pierniczków 😀 lubię ten moment w roku. naprawdę. bardzo! a M. kupił karkówkę i mieliśmy pyszną premierę kulinarną
9 grudnia
dzień porządków na regale z książkami. długie godziny zakończone aukcjami na cele charytatywne. pierwsze oferty kupna!
8 grudnia
wczesny wieczorek z M. i wspólna wyprawa na… ciii… tosty!
7 grudnia
początek zakrojonych na szeroką skalę porządków. zaczęłam od szafy, wieszaka w przedpokoju i butów. łatwo poszło. trudniej będzie z książkami…
6 grudnia
Mikołajki w pracy, wieczorem w domku i na koncie! jak już są, to porządne 😀
5 grudnia
różne kochane ludki dały mi trochę pieniędzy dla sióstr 😀 jestem przeszczęśliwa 😀
4 grudnia
za mną już pierwsze 300 km w wyzwaniu! z tej okazji (i z okazji zbliżających się urodzin) kupiłam sobie super buty do biegania. a co! będę miała wyśmienitą amortyzację!
wyprawa z Magdą do kina na film „Cicha noc” i grzane wino na wynos do sali (pyszne, ale maleńkie!)
3 grudnia
wycieczka pod Ślężę, bo trzeba było coś pooglądać, a poza tym było słoneczko i temperatura na plusie
2 grudnia
bardzo dobry film (George Michael: Freedom), a wcześniej powolny poranek, szybkie porządki, szybkie zakupy i bardzo miły trening (niemal pusty klub, fajna rozmowa z trenerką)
1 grudnia
długa i nudna wizyta u fryzjera (nie wzięłam pasjonującej książki!), ale rewelacyjny kolorek i nowa fryzurka!
30 listopada
uproszczony, ale już gotowy kalendarz adwentowy dla M.! grudzień już jutro! 😀
29 listopada
album podbił serca i tak wciągnął niektórych entuzjastów, że wieczorem na imprezie był nie do poznania 😀
28 listopada
fajne wieczorne gotowanie na kolejne dni (chili con carne i zupa z pieczonej papryki), a poza tym wymyśliłam i zrobiłam album dla Szymona na jutrzejszą 30-tkę 🙂
27 listopada
skończyłam szkolenie o wytyczaniu celów, a w pracy poprowadziłam pierwszą pomoc. nie poszło mi tak świetnie jak zwykle, bo chyba już mnie zmęczył temat. czas na nowy! 😀 jest w zanadrzu i już gromadzę materiały!
26 listopada
mały zonk – pojechaliśmy na wycieczkę zobaczyć działkę, a tam niespodzianka w postaci słupa. szkoda, że ogłoszeń nie da się komentować 😉 ale było słonecznie i milutko!
25 listopada
dużo posprzątałam. kupione przez M. mięso nie zdążyło się popsuć, więc były dwie kulinarne premiery – golonki na dziś i żeberka na jutro. całkiem spoko!
wieczorem Andrzejki w fajnej knajpie z Sis i Plo. fajnie było, ale piwa mam dość na dłuższy czas, mimo że lali ciemnego Litovela…
24 listopada
hihihi! znalazłam na player.pl odcinek „Kuchennych rewolucji” o knajpie, w której spędzimy Sylwestra 😀 M. nie był zachwycony 😀
a w pracy, dla odmiany, było mega ciekawe spotkanie.
23 listopada
mega nudne spotkanie, ale za to potem mega ciekawe szkolenie Kamili i live Kuby!
22 listopada
szpital w Oławie. życzliwy personel, delikatny lekarz, szybkie badanie, a na koniec pomoc Plo i wspólnie skonsumowany obiadek 🙂 a potem kosmetyczka, M., spokojny wieczór…
21 listopada
wybrałam w pracy mentorów i czekam na dalsze kroki. ciekawa jestem bardzo, jak będzie wyglądał mój program rozwoju!
wieczorem smuteczek, ale ponoć po deszczu zawsze wychodzi słońce!
20 listopada
pierwsze grzane wino na Rynku! ale nie z jarmarku, bo w Cafe de France mają taniej i nie trzeba oddawać kubka 😉
a poza tym kupiłam i przytargałam do domu stosy kalendarzy Ilustris. uff.
19 listopada
spokojna niedziela, ze spacerem i gdyńskim pstrągiem na obiad 😉
18 listopada
Sis i Plo wpadli na kawkę i dogadaliśmy Andrzejki. i super.
17 listopada
szybki dzionek i miły wieczór. i już!
16 listopada
od rana smutne wieści. wczoraj zginęła nasza koleżanka z pracy. może nie znałam jej zbyt dobrze, ale była pogodną, pełną życia młodą kobietą, miała maleńkie dziecko, które zginęło wraz z nią. w biurze mnóstwo ludzi jest przygnębionych… [i] 🙁
ale ponieważ to stronka dobrych wspomnień, zapamiętam z dziś jeszcze jedno – świetny wieczorny webinar o Facebooku
15 listopada
fajny trening i krótka rozmowa z Pauliną, a przy okazji zapisałam się na spotkanie o insulinooporności. ciekawe, co dziewczyny na nim powiedzą
14 listopada
wczoraj napisałam krótki tekst, dzisiaj WYGRAŁAM SZKOLENIE!!! cieszę się jak ping-pong!
a wieczorem siedzę sobie cichutko, oglądam szkolenie, a tu nagle szuru-buru kluczami i jest Miś! 😀
13 listopada
po długiej przerwie spotkanie z dziewczynami. ale mi ich brakowało!
12 listopada
niedziela spacerowo-filmowa. bardzo fajna
11 listopada
sobota wolna od biegania po sklepach. pełen relaks i dobra książka!
10 listopada
Olimpiada Firmowa i drugie miejsce! przy czym w zwycięskiej ekipie byli sami faceci, więc było im ciut łatwiej 🙂 więcej na blogu 🙂
9 listopada
miało być fajne spotkanie dla kobiet, ale zostało odwołane. w tej sytuacji miły wieczór z książką i muzyką!
8 listopada
wspólny wieczorek to zawsze coś godnego zapamiętania! zrobiłam leczo z frankfurterkami i wyszło pyszne 😀
7 listopada
pogaduszki w pracy zaowocowały wartościowymi kontaktami do specjalistów 🙂
6 listopada
poniedziałek z treningiem w Mrs. Sporty i bardzo udaną wyprawą do kina na dokument o Wojciechu Młynarskim
3-5 listopada
bardzo udany, niezwykle słoneczny i „na bogato” wyjazd do Pokrzywnej niedaleko Nysy. basen, sauna, masaż plecków, smaczne i syte posiłki, dwie godziny kręgli, spacer do schroniska pod Biskupią Kopą, alkohol prawie bez limitów, dwa razy bieganie w ramach Wyzwania dookoła ośrodka, a przede wszystkim fajniutkie towarzystwo 🙂 musimy to kiedyś powtórzyć!
2 listopada
jestem wyjątkowo dumna z siebie, bo mimo długiego dnia i braku chęci, udało mi się wyjść pobiegać. czas ciut gorszy niż wczoraj, ale kto by liczył? 😉
1 listopada
spokojny dzień ze spacerem na cmentarz, gotowaniem obiadu i odpoczynkiem. no i pierwsze bieganie w ramach Wyzwania!
31 października
bardzo wczesna pobudka, podróż z Tatą na dworzec i skok bezpośrednio z pociągu do pracy. późno wieczorem niespodzianka, bo po północy rozległo się pukanie do drzwi. ciche, ale dość uporczywe. przez wizjer było widać ciemność… udawałam, że mnie nie ma, a tu nagle dźwięk kluczy i w drzwiach M. 😀
30 października
niby poniedziałek, ale w Gliwicach, więc się wyspałam, poszłam na spacer, przygotowałam relację z Chorwacji, a potem poszłam do lekarza na konsultacje. udało mu się trochę mnie uspokoić.
29 października
wyjazd do Gliwic, a tam pyszny obiad i wino 🙂
25-28 października
kilka dni pod znakiem 8. American Film Festival. niektóre filmy bardzo dobre, inne średnie, ale nie przydarzyła mi się żadna szmira. największe zaskoczenie to „mother!” – film budzący skrajne emocje, którego nie da się oglądać bez pewnych początkowych informacji. jeden pan wyszedł z sali z tekstem na cały głos: „tak umiera kino!” 🙂
w pracy pasmo nieustających sukcesów i wielkie wyróżnienie. oby tak dalej!
i koktajle smakowe sobie zrobiliśmy z jarmużu, winogron i bananów 🙂
i był milutki sobotni wieczór!
24 października
M. przyjechał z miejsca daleko za miastem, gdzie chwilowo pracuje, i przywiózł ogródkowy jarmuż i rukolę. mniam! zupełnie inny smak niż w sklepach!
23 października
dużo się wydarzyło… niemiło skończyła się wizyta kontrolna u lekarza – trzeba jechać na konsultacje i działać. ale po tym dniu będzie też dużo dobrych wspomnień! wsparcie ze strony Rodziców, telefon do Mamy, długa rozmowa z Sis, owocne spotkanie z Szefową i rezerwacja wyjazdowego Sylwestra. i nawet udało mi się pamiętać o poniedziałkowym wpisie w ramach Wyzwania i pokonać kolejne kilometry! 🙂
22 października
deszczowo, ale udało nam się wyjść na spacer i zrobić nawet więcej niż obowiązkowe 2 kilometry. w parku nawet wyszło słonko!
21 października
długi poranek, bo najpierw przy kawie skończyłam czytać „Siłę niższą”. oczywiście wylałam kilka łez wzruszenia 😉 a potem, korzystając z jesiennego ciepła umyłam okna. a potem gotowałam nowości mojej kuchni – lubię eksperymenty!
20 października
miły wieczorek 🙂
19 października
relaks u kosmetyczki z „Twoim Stylem” przed oczami. a w gazecie ciekawy wywiad z Beą Johnson o życiu bez śmieci. mega-ciekawe, choć też mega-trudne do wdrożenia. zwłaszcza dla mnie, bo minimalizm to nie mój klimat
18 października
kino i after z Magdą – tym razem malarski, rewelacyjny „Twój Vincent”
16-17 października
rewelacyjne szkolenie! Diora załatwiła cudne miejsce, ja świetny temat – razem możemy więcej 🙂
15 paździenika
miny, gdy Tata zadzwonił domofonem o ósmej z minutami – bezcenne 😉
fajny dzionek, bo piękna pogoda, Rodzice, Sis z Plo, piwo na Rynku, wjazd na punkt widokowy Sky Tower i odkrycie po latach, że Wrocław ma hejnał! 😀
14 października
warsztaty kulinarne plus joga śmiechu na Festiwalu Beztroska w Browarze Mieszczańskim. przy okazji fajny czas z Mamą. i kawa w fajnej knajpce na Hubskiej 😉
13 października
piątek, trzynastego! wolne w pracy, przyjazd Mamy, fajny dzień
12 października
drugie kino w tygodniu i drugi bardzo dobry dokument. tym razem o Nicku Cave.
11 października
trochę zalatane popołudnie, ale mam masełko, twaróg i coś tam jeszcze z Lokalnego Rolnika. rzadko kupuję, ale chyba zagęszczę ruchy w tym temacie 😉
10 października
drugi dzień szkolenia i dalszy ciąg ciekawostek 🙂
9 października
pierwszy dzień szkolenia „Excel – Analiza danych”. było bardzo ciekawie, bo poznałam sporo nowych rzeczy!
a poza tym ładna pogoda i 9 kilometrów w nogach. no i kino wieczorem!
8 października
rano zakupy, a po południu wspólny czterokilometrowy spacer w dość ambitnym tempie 🙂
7 października
poranny dialog:
ja: będę wracała z miasta na piechotę, więc będę później.
on: żeby zrealizować dzisiejsze wyzwanie?
szybko dotarło!
a potem wracam od dentysty, z zamiarem gotowania obiadu, a tu wszystko ugotowane! rosół na obiad i gulasz na kolację lub na jutro. palce lizać! 😀
6 października
filmowy wieczór z M. i chorwackim winem
5 października
niesamowity wiatr lekko paraliżuje miasto, więc popołudnie i wieczór w ciepłym domku, ale trening zrealizowany!
4 października
fajny rosyjski, potem początek lektury obowiązkowej czyli „Buduj swoje życie odpowiedzialnie i zuchwale” 🙂 pierwszy rozdział rewelacyjny. ciekawe, co będzie dalej…
wpis na FB: „odkrycie dnia: nie jest łatwo wybrać tylko 7 wartości z listy 75 naprawdę fajnych rzeczy 🙂 ale wybrałam i czuję z się z moim wyborem wyśmienicie”. otóż to!
3 października
gotowi, do startu, start! trzymajcie kciuki!
a jeszcze milutki wieczór był. z M., grzybami i pieczoną papryką faszerowaną mięsem z kurczaka 🙂
2 października
ostatnie przygotowania, bo już jutro rusza roczne wyzwanie! w międzyczasie trening w moim ulubionym Mrs. Sporty. wniosek? poniedziałkowe kino znów nie wyszło, ale w inny sposób też można spędzić pożyteczne popołudnie 😉
1 października
słoneczny dzień imienin w lesie, gdzie przez 4,5 godziny szukaliśmy grzybów 😀
30 września
Puchar Europy Nordic Walking w Legnicy. pojechaliśmy, pospacerowaliśmy, wyściskałam znajomych z federacji i kumpla z drużyny, wystartowałam. do zeszłotygodniowej życiówki zabrakło 35 sekund, ale trasa bez porównania! sporo trawy i trochę błocka utrudniało sprawę, ale doping miałam znakomity 🙂
Dzień Chłopaka świętowaliśmy w legnickiej restauracji, jedząc makaron z sosem kurkowym, polędwicą, cukinią i pomidorkami. mniam, mniam!
29 września
spokojny dzionek, fajna oferta w banku, wyśmienita pogoda na długi spacer i wieczór z M. czego chcieć więcej?
28 września
w pracy świętujemy Dzień Piernika. a, nie! sorry! Dzień Chłopaka! 😀 szczegóły na blogu 😀
27 września
goście! i CAŁY WOREK opowieści z wakacji, które sprawiły, że zamarzył mi się długaśny i urozmaicony urlop. Kochanie, planujemy?
26 września
warsztaty kulinarne w ramach podziękowania w pracy 😀 umiem kroić! tylko jeszcze trochę praktyki mi trzeba 😉
25 września
skończyłam „Opowieść podręcznej”. to naprawdę dobry serial.
PKF zastrajkował, bo jedyny dobry film był dziś o 19:15, a w dodatku członkinie miały inne plany. bywa i tak!
korzystając z wolnego wieczoru obczaiłam Wyzwanie Kamili Rowińskiej. wchodzę w to, więc możecie przez cały, długi rok mocno trzymać kciuki 😉
24 września
pomysłowe śniadanko, szybka wyprawa na plac, a potem spacer po Wyspie Słodowej i Ostrowie Tumskim. namierzyliśmy przypadkiem jakieś Dni Zdrowia i częstowaliśmy się wszystkim, co dawano. obiad zbędny, ale na kolację M. ugotował zupę z dyni. pychota.
23 września
finał Akademii Zdrowia Santandera i życiówka na dyszkę! 1:19:15! taki ładny czas, że go zapamiętałam 😉
a potem przyjechali goście na obiad, wspólne kino i długi wieczór. fajnie było!
22 września
wieczorek z M. i nic więcej do szczęścia nie trzeba 🙂
21 września
warsztaty „Życie w zeszycie” czyli myślenie wizualne. nauczyłam się, że można się nauczyć rysować! oto moje pierwsze (odrysowane) dzieła 🙂
20 września
pierwszy rosyjski po długaśnej przerwie i nawet jakoś mi szło 😉
19 września
niespodziankowy Miś!
18 września
drugie podejście do powakacyjnej reaktywacji Poniedziałkowego Klubu Filmowego zakończyło się sukcesem. oglądałyśmy z Magdą „The Square”, oczywiście w naszym ulubionym kinie 😉
15-17 września
urozmaicony weekend na północy Polski, w Gdyni i Toruniu 🙂
14 września
wyprawa do Gdyni z przygodami, bo popsuło się nam autko. na szczęście szybko znalazło się rezerwowe!
13 września
zaplanowałam wyjazd do Torunia. będziemy piec pierniki! 😀
a poza tym odwiedziłam sklep By Insomnia i jak zwykle nie wyszłam z pustymi rękami… ach! lubię to!
12 września
kino z Magdą, czyli regularne oglądanie czas zacząć. tym razem we wtorek, ale mamy nadzieję, że już od przyszłego poniedziałku ruszymy pełną parą i oczywiście dodamy pogaduszki po seansie!
wieczorek z M.
11 września
dzionek zleciał bardzo szybko, zwłaszcza że obfitował we wspomnienia z wyjazdu 😉
8-10 września
1. miłość jest wtedy, gdy wstajesz o 3:30, by zawieźć kogoś na zbiórkę oto mój piękny początek wyjazdu na zawody Pucharu Polski Nordic Walking!
2. Hajnówka: świetna trasa, doskonała pogoda, idealna organizacja, wyśmienite towarzystwo i w dodatku całkiem niezły wynik 😀 more than happy!
no i fotka w pięknie utrzymanej kolejce leśnej:
7 września
niespodziankowy M., a jutro wczesna pobudka!!! ała!
6 września
pierwszy po kolejnym urlopie trening. lubię Mrs. Sporty. powiedzieć, że „czuję się tam, jak u siebie w domu” to lekka przesada, ale atmosfera naprawdę jest niezła i szybko mija czas ćwiczeń 🙂
5 września
ogarniam trochę chatkę. wymyśliłam grupę z aukcjami charytatywnymi na Facebooku i zbieram przedmioty do wystawienia. masz coś? dorzuć! cel szczytny, bo charytatywny!
4 września
powrót do pracy w miarę bezbolesny, choć dzień mocno zajęty, ale za to popołudnie z relaksem u kosmetyczki
25 sierpnia – 3 września
tegoroczny urlop numer 6! haha! biorę przykład z Mistrza, Jakuba B. Bączka i szaleję na całego. kto powiedział, że urlop musi być długi?
tym razem Chorwacja z Sebami w składzie powiększonym o nastolatka. jeden cel, dwa auta, trzy wycieczki, cztery kawałki dni w podróży, pięć osób, sześć pełnych dni na miejscu. oczywiście będzie relacja. i zdjęcia.
20-24 sierpnia
prawie pełny tydzień przygotowań do urlopu 🙂 ostatnie ustalenia, pranie i prasowanie, wspólne zakupy, pakowanie… lubię ten stan!
19 sierpnia
spokojna sobota zakończona przemiłą niespodzianką. M. miało dziś nie być! a był!
16-18 sierpnia
bardzo krótki tydzień pracy. lubię takie 😉 skończyłam piąty sezon „House of Cards” i znów ostatnie kadry spowodowały opad szczęki…
11-15 sierpnia
rewelacyjny wyjazd do Gdyni. wprawdzie sprawy się opóźniły, ale nie zmieniliśmy zdania co do wyprawy, zabraliśmy siostrę M. z rodziną i spędziliśmy razem świetny, intensywny czas. było wszystko. spacer po Gdyni, pokazy lotnicze dzienne, Jarmark Dominikański, pokazy lotnicze nocne, wyprawa statkiem na Hel, spacer do Juraty, wędrówka plażą z Orłowa do Brzeźna i na koniec Malbork. WOW!
i cudnie było widzieć roześmianą twarz małego Sebastiana, który po raz pierwszy widział morze!
8-10 sierpnia
po cztery filmy dziennie! brak wspomnień poza filmowych 😉
7 sierpnia
dziś kino z Lidią i Tomkiem, a to fajne towarzystwo jest. i jeszcze Andrzeja H. spotkałam! lubię jego radość na mój widok, lubię kino, które poleca, tęsknię za jakąś dyskusją, którą by poprowadził. trzeba coś zorganizować!
6 sierpnia
niedziela z M. spędzona w dużej części na wycieczce po okolicy Obornik Śląskich. zajrzeliśmy też do siostry M. na kawkę i pogaduchy. głównie o Tatrach, które kochałam, a o których już prawie zapomniałam… może czas odświeżyć dziecięcą miłość?
5 sierpnia
weekend miał być wolny od kina, ale dokupiłam sobie jednak bilecik na „Uczciwego człowieka”. i było warto, bo to przecież kino irańskie 😉
4 sierpnia
dziś dwa filmy, w tym wbijająca w fotel „Niemiłość” Andrieja Zwiagincewa. jak będzie w kinach, kupujcie bilety!
a na „Nie jestem czarownicą” byłam z koleżanką z pracy. nigdy dłużej z Martą nie gadałam, a taka fajna!
3 sierpnia
no i jest! wielkie otwarcie bardzo fajnym filmem „A Ghost Story”. recenzja na blogu!
2 sierpnia
już jutro Nowe Horyzonty! cieszę się jak ping-pong, choć w tym roku mniej seansów. za rok sobie odbiję 😉
1 sierpnia
zakręcona jestem dziś. nie ogarniam. ale czy naprawdę zawsze muszę? jest gorąco, słonecznie, zielono, znad monitora zerkam na balkonowe aksamitki, leci dobra muza, kończę dobrą książkę, a niebawem przyjedzie M. czegóż chcieć więcej?
31 lipca
gorąco, ale dałam radę dotrzeć na trening 🙂
i po raz kolejny ktoś mi powiedział, że mam długie nogi 😀 dowód na fotce ze skansenu:
28-30 lipca
fantastyczny, pełen zieleni i wyśmienitego wina wyjazd z Sis do Winnicy Jasiel, którą prowadzą rodzice mojej dobrej koleżanki z pracy. podróż wprawdzie koszmarna, bo z opóźnieniami w obie strony, ale sam pobyt idealny! niezwykle życzliwi gospodarze, piękne widoki, płynne i procentowe smakołyki w bieli i czerwieni, a wszystko tylko dlatego, że Państwo Szpakowie wystawili voucher na licytację w szczytnym celu! jeszcze raz z głębi serc dziękujemy w imieniu swoim oraz Michalinki i jej rodziców!
27 lipca
wieczorek z M. i premiera kolejnej sałatki. tym razem w składzie: mix sałat, gruszki, feta i pomidorki koktajlowe oraz dressing z oliwy, miodu i octu balsamicznego. źródło: aplikacja Smaker. takie rzeczy w moim smartfonie… 😀
26 lipca
wyjście dziękczynne za Tydzień Santandera. RAGU Pracownia Makaronu. ceny różne, ale dania znakomite. chętnie tam wrócę!
25 lipca
zrobiłam sobie super-kolację. a potem ponad 20 ludków polubiło jej zdjęcie na fejsie… hihi!
24 lipca
finał futbolu amerykańskiego Francja-Niemcy. w strugach deszczu non-stop. ale bardzo dynamiczny, fajny mecz (na ile się znam, oczywiście)
23 lipca
od ósmej rano na lotnisku w Szymanowie. zwinęliśmy się po 11.00, dzięki czemu uniknęliśmy potężnej burzy. zdążyliśmy obejrzeć dwie konkurencje motoparalotniarzy i dwa skoki spadochroniarzy z lądowaniem na wodzie. bardzo widowiskowe.
22 lipca
przerwa w kibicowaniu na zawodach sportowych, zatem spontaniczna wyprawa do kina. „Dunkierka” zdecydowanie godna polecenia.
21 lipca
pierwsza nasza przygoda z World Games – pływanie w płetwach i sportowe ratownictwo wodne na nowym basenie przy Hali Orbita. fantastyczne! najbardziej podobało mi się na końcu czyli konkurencja „super-ratownik”.
20 lipca
kolejne dni szykują się intensywne, zatem dziś odpoczywam, ale też pobiegłam na trening 🙂
19 lipca
ruszyła sprzedaż biletów na Nowe Horyzonty. szybka akcja i wszystko zostało załatwione. pozostaje czekać na festiwal!
18 lipca
skończyłam oglądać „The Crown”. ciekawy serial dla każdego, z ciekawą fabułą i dobrą grą aktorską, pokazujący skomplikowane i pełne kompromisów życie młodej królowej Elżbiety. nie polubiłam jej, ale… hm… czy ona miała jakieś wyjście i mogła postępować inaczej?
17 lipca
16 lipca
zakupy i wspólne, niedzielne gotowanie, a potem rowerowa wyprawa na zaprzyjaźnioną działkę. milutkie popołudnie.
15 lipca
zwyczajna sobota – długi, powolny poranek, porządki i zakupy, popołudnie i wieczór z M. byliśmy kupić głośniczek do auta. taki mały, fajny JBL. niepozorny, a daje czadu aż miło 😉
14 lipca
„Na jego koncie na Endomondo przebyte kilometry mogłyby pojawić się tylko, gdyby do statystyk włączano dystans przewiniętych na Facebooku postów” (Remigiusz Mróz, Inwigilacja) 😀 😀 😀
13 lipca
sałatka numer trzy czyli bób królem w kuchni. oby jak najdłużej.
12 lipca
wyczarowałam wczoraj wieczorem dwie pyszne sałatki z bobem, a M. usmażył kanie. była pyszna kolacja oraz smakowe śniadanie i wyśmienity obiad na dziś 😀
przepisy na sałatki wrzuciłam na bloga kulinarnego. link po lewej stronie.
11 lipca
namierzyłam trochę przypadkowo nową książkę Mai Lidii Kossakowskiej o aniołach. czytam, bo nie mogę się powstrzymać, a tymczasem Chyłka nieskończona… no i Przekrój czeka!
10 lipca
deszczowe popołudnie w domku, z dobrą książką. lubię.
5-9 lipca
fantastyczny drugi zjazd rodzinny, tym razem ze strony Taty, w malowniczej leśniczówce na Podlasiu, nieopodal Bugu, z rowerami i szukaniem grzybów. wkrótce relacja i zdjęcia!
3-4 lipca
dwa dni do pracy i znów będzie wolne! prawie się udało skończyć w tym czasie „Peaky Blinders”. zabrakło pół godziny 😉
1-2 lipca
coroczny zjazd rodziny Ziarków, tym razem w Serocku. zapakowaliśmy się do auta Kuzynki, więc M. mógł pooglądać trochę świata poza asfaltem autostrady 😉
na zjazd zapakowałam sprzęt do baniek mydlanych. takich dużych! po czym odkryłam, że dzieci dzielą się na twórców i niszczycieli. co ciekawe, w drugiej z tych grup były dziewczynki 😀
28-30 czerwca
trzy dni pracy między kolejnymi wyjazdami. wakacje pełną gębą!
dużo serialu Peaky Blinders 😉
19-27 czerwca
urlop! nurkowanie na Sardynii. świetna ekipa, mnóstwo wrażeń, słońce i wiatr. zdjęcia będą. oczywiście. jakaś relacja też 🙂
15-18 czerwca
fantastyczna, choć deszczowa wyprawa w Bieszczady, gdzie byłam pierwszy raz w życiu i popadłam w zachwycenie 🙂 właściwie były to Bieszczady w miniaturce, bo wszystkiego po troszkę. połonina, Solina, kolejka i cerkwie, a pomiędzy świetny czas z M.
13-14 czerwca
szybki, pełen sukcesów i bardzo miłych chwil wypad do Gdyni 🙂
12 czerwca
spontaniczny fryzjer. za rekordową cenę 35 złotych! nieźle, co? tyle płaciłam ostatnio chyba w podstawówce! 😀
11 czerwca
wyprawa na plac do Oleśnicy i drobne zakupy. idzie lato!
10 czerwca
długaśny i leniwy poranek, zakupy, spacery, miły wieczór. ot, sobota!
9 czerwca
koszulki świetne, impreza także niczego sobie, choć nie byłam na niej do rana
8 czerwca
mamy fajny pomysł na koszulki na jutrzejszą imprezę. ciekawe, jak wyjdą 😉
i dostałam śmieszną nagrodę za wczoraj. ktoś wie, do czego służy smart watch i jak go uruchomić?
7 czerwca
kolejny dzień TS upłynął częściowo pod znakiem Nordic Walking. były profesjonalnie zorganizowane zawody na dystansie 2 km, były ludki z Polskiej Federacji NW, które już znam i uwielbiam, było drugie miejsce wśród kobiet i trzynaste wśród 95 uczestników, medal z grawerką i buraczana buźka 😉
6 czerwca
w ramach TS dziś był jarmark slow food. swoje pyszne wyroby sprzedawały w Centrali cztery drużyny, dalsze trzy pracowały w dwóch innych lokalizacjach. zebraliśmy ładny pieniądz na cele charytatywne 🙂 jako koordynatorka wydarzenia nie stałam niestety na stoisku departamentu, ale było najpiękniejsze i jako jedyne produkowałyśmy świeżutkie koktajle!
5 czerwca
zaczął się coroczny Tydzień Santandera. atrakcji (i roboty) w bród! wieczór spędziłam na smażeniu placuszków i w ostatniej chwili przypomniałam sobie o kupnie na jutro jarmużu. dobrze, że w ogóle i że zdążyłam do Lidla!
2-4 czerwca
wyjazd do Gdyni w celach remontowo-porządkowych. roboty tyle, że nie daliśmy rady spotkać się ze znajomymi ani zajrzeć choć na chwilę na nabożeństwo, ale praca z M. sprawia mi ogromną przyjemność i to jest najważniejsze. kierownik robót najwyższej klasy 🙂
zdążyliśmy w piątek zaliczyć spacer przez Bulwar do centrum, więc M. zobaczył chociaż kawałek Gdyni, poczuł morze i posłuchał kilku opowieści o różnych miejscach. zawsze coś!
1 czerwca
Dzień Dziecka czyli także mój. a co! życzenia były, prezent też. cud, miód i orzeszki!
31 maja
niespodziewane kino z Magdą. plus (oczywiście) wino i pogaduchy 🙂
30 maja
😀 😀 😀
29 maja
pięknie, pięknie, bum. burza na całego. powietrze świeższe, choć Wrocław uboższy o kilka drzew…
28 maja
piękny dzień, zatem wycieczka. pojechaliśmy połazić po Sulistrowiczkach – najpierw po lesie, potem nad pustym obecnie zbiornikiem. zajrzeliśmy do poleconego przez koleżankę miejsca w Rogowie Sobóckim na słodkości. a potem w domku bawiliśmy się w szefów kuchni, jak na niedzielę przystało. młode ziemniaczki z zsiadłym mlekiem i koperkiem… ach! mniam!
27 maja
spokojna sobota z długim spacerem z M. i ogarnianiem pomidorków. ogrodnicy znów w akcji!
25-26 maja
rano mały niesmak w Zespole, ale zaraz po pracy wyjazd autokarem na integrację Pionu! skromny, pięcioosobowy skład, bo reszta zawiozła dupcie samochodami albo nie pojechała w ogóle, ale za to jaka ekipa! najlepsza! i wino dobre też.
miejsce przepiękne – sami zobaczcie: http://www.hoteldebowy.pl/
impreza udana i na trzeźwo, co okazało się doskonałym pomysłem, bo przynajmniej nie gruchnęło się o parkiet, a tańce były full wypas.
a w piątkowy ranek świetna zabawa, bo razem z moją ulubioną firmą eventową Yak&Yeti budowaliśmy maszynę Goldberga. hihihi!
a wieczorem miałam jeszcze miłe spotkanie integracyjne z winem i pogaduchami w klubie fitness. dobry pomysł i fantastyczne dziewczyny.
no i jak tu nie pisać wspomnień, jak w dwa dni wydarza się aż tyle dobrego? 🙂
24 maja
wieczorki z M. w środku tygodnia to coś, co Tygryski lubią najbardziej <3
23 maja
nowe zadania nie takie straszne, jak je malują. zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja, bo wyzwań cała masa.
22 maja
wena twórcza w drodze z pracy do domu zaowocowała pomysłem, jak zmienić i uatrakcyjnić jeden z codziennych raportów. lubię kombinować! a jutro ponoć nowe zadania mają na mnie wylądować… ech! 😉
21 maja
druga część weekendu komunijna, w Chojniku koło Międzyborza. po otrzymaniu od chrzestnego tabletu bohater dnia zniknął z radarów 😉
20 maja
kulturalne wydarzenie sezonu czyli wernisaż Jagody. działo się!
i ja tam byłam, sok i wino piłam, sporo pogadałam, dzieła podziwiałam 😀
19 maja
wyjazd do Kamienicy i przemiły wieczór!
18 maja
zakończenie festiwalu (prywatne) dwoma filmami o tańcu. „Strike a Pose” o tancerzach Madonny i „Move! Dance your life” o tańcu we wszystkich jego aspektach i na wszystkich kontynentach. to był całkiem udany dla mnie festiwal, choć trochę zabrakło dech-zapieraczy…
17 maja
wielce udany seans filmowy w miłym towarzystwie Andrzeja, choć film bardzo smutny. „Ostatni w Aleppo” to dokument o ludziach, którzy w umierającym od bomb mieście pomagali innym ludziom. sami z siebie, po prostu, po ludzku, często gołymi rękami. poruszający.
16 maja
ciąg dalszy festiwalu, a w pracy znów nowe wyzwania. Szef dorzuca „kamyczki do ogródka” – czas na porządki!
osiągnęłam niebywały sukces – wpłaciłam euro na konto organizatora wakacji w Alior Banku. ileż to zachodu! udało mi się to zrobić już w czwartej placówce 😉
15 maja
ale numer! wygrałam konkurs, nie wiedząc, że biorę w jakimś udział 😀 jakiś czas temu, idąc za przykładem innych fanów strony Polskiej Federacji NW napisałam rymowany dwuwiersz promujący zawody w Potęgowie. zajęłam II miejsce i dostałam dyplom oraz koszulkę, które do Wrocławia dostarczyła koleżanka z pracy. nieźle, co? 😀
po pracy dziś dwa filmy.
13-14 maja
spokojny weekend, bo M. głównie w pracy. ładna pogoda sprzyjała spacerom i marszom, co uczyniłam.
12 maja
bardzo dobry początek! oglądałam „Reset” o przygotowaniach do premiery baletowej w Operze Paryskiej. miodzio!
11 maja
ostatnie wolne popołudnie przed festiwalem dokumentów!
10 maja
dużo godzin w pracy (11), ale jak twórczo! z Konradem wymyśliliśmy aplikację sprzedażową, a z Diorą pierwsze menu na czerwcowy firmowy eko-targ 😀
9 maja
poszłam na pierwszy trening do osiedlowego fitness klubu dla kobiet Mrs. Sporty. ciekawe miejsce, a trening krótki i treściwy, bo właściwie prawie zwykły obwodowy. co miesiąc rozmowa o postępach i realizacji celów oraz pomiary. mało ludzi, ale zaskakująco dużo miejsca. estetycznie. no i bardzo, bardzo blisko! na razie mi się podoba 🙂
8 maja
kupiłam bilety na kilka dokumentów w ramach zbliżającej się 14. edycji Millennium Docs Against Gravity Film Festival. będzie fajnie!
7 maja
upiekłam chlebek gryczany. ale jazda! przepyszny! a potem gimnastykowałam się w kuchni, robiąc obiad i domową kostkę rosołową bez wody, bo Wrocław miał wielką, pięciogodzinną awarię. ale się udało!
6 maja
niezbyt udane eksperymenty kulinarne i nauka, by mięso robić jednak bardziej mięsne 😉 na szczęście wieczorek bardzo miły.
4-5 maja
dwa szybkie dni w pracy. tak szybkie, że wychodząc z biura w piątek powiedziałam wszystkim „do jutra” i bardzo się zdziwiłam odpowiedzią „miłego weekendu” 🙂 ktoś w ostatniej chwili „zrobił mój dzień”!
3 maja
i znów wolne! takie tygodnie lubię!
2 maja
spokojny dzień w pracy, bo mało ludzi i konkretne zajęcia.
1 maja
pogoda średnia, więc dzionek domowy. posadziłam własnoręcznie otrzymane wczoraj kwiatuszki! niech teraz rosną i pięknie kwitną!
30 kwietnia
niedziela w kuchni i na działce, choć pogoda jeszcze mało przyjazna siedzeniu na świeżym powietrzu 😉
29 kwietnia
zaskakujący, bo słoneczny poranek w Mielnie. trasa koszmarna, bo częściowo po piachu. więcej na blogu! tu tylko trasa. widzicie podejście z plaży do lasu?
28 kwietnia
wyjazd do Mielna na zawody Pucharu Polski Nordic Walking. będzie się działo!
27 kwietnia
… i w dodatku mam zgodę na urlop! hura! podobno miejsca nurkowe wyśmienite 🙂
26 kwietnia
znalazłam sobie urlop! jadę z underwater.pl 🙂
25 kwietnia
spokojny dzień i spokojne popołudnie. czasami dobrze mieć dzionek w domu i trochę ogarnąć przestrzeń.
dostałam telefon służbowy. hehe…
24 kwietnia
Poniedziałkowy Klub Filmowy zdezerterował i miałam w planie iść do kina sama, ale trochę posiedziałam w robocie. mieliśmy super-warsztaty projektowe! jak ja się cieszę, że już nie jestem tylko analitykiem, ale że trochę przypadkiem mam też projekty!
23 kwietnia
niedziela. poodpoczywało się, poprzytulało się, pogotowało się. żyć, nie umierać!
22 kwietnia
IV Rajd Santandera (mój pierwszy), tym razem w Kotlinę Kłodzką. dwie grupy. my zaczynaliśmy od Jaskini Niedźwiedziej, a potem zwiedzaliśmy Twierdzę Kłodzko, druga grupa na odwrót. spotkaliśmy się tylko na chwilę przy obiedzie. jaskinia zachwycająca i na pewno tam wrócę, gdy nie będzie śniegu, na głowę nie będzie padał obfity deszcz i będzie cieplej 😉 a Kłodzko odkryłam na nowo! i jako jedna z nielicznych dorosłych przeszłam metrowej wysokości korytarzem w podziemiach Twierdzy 😉
18-21 kwietnia
krótszy tydzień pracy, ale trochę ciekawostek: odejście Szymona i gorące pożegnanie, nowy kolega, kino z Magdą (bardzo dobra „Dalida”), dwa razy po pół dnia mega-ciekawych warsztatów projektowych. działo się!
15-17 kwietnia
wyjazdowe Święta z Agroturystyce Pustelnik, rodzinne i połączone z intensywnym (mimo pogody) zwiedzaniem okolicy. mnóstwo atrakcji i wszystkie blisko! wróciłam zachwycona.
14 kwietnia
wczoraj zgłosiłam się w pracy do ciekawego projektu, a dziś przyszła premia kwartalna. more than happy!
13 kwietnia
śniadanko wyszło całkiem sympatycznie, a jedzenie stało w dyrektorskim pokoju przez cały dzionek, więc mieliśmy też obiad i deser. fajnie! miło by było, gdyby tradycja została w przyszłości podtrzymana.
wieczorem koncert w Vertigo, oczywiście z Magdą.
12 kwietnia
koniec detoksu, ale powrót do „normalnego”, mięsnego jedzenia łagodny. na pracowe śniadanie robię sałatkę z samych warzyw.
11 kwietnia
po długich dyskusjach zapadła decyzja, że w czwartek robimy w pracy tradycyjne, świąteczne śniadanie. a już prawie była zamiast niego pizza… hura! jutro zatem przygotowanie obiecanej sałatki.
10 kwietnia
„Wielkie kłamstewka”. dużo osób poleca, wysokie noty na Filmwebie. sprawdzam!
9 kwietnia
wspólne niedzielne gotowanie, każdy dla siebie, ale zawsze smacznie
8 kwietnia
spokojna sobota, chłodno, więc bez grilla i bez mięsa! a tak czekałam! 😀
upiekłam swoje pierwsze w życiu bułeczki pszenne. specjalnie dla M.! NIE dla Herta! howgh!
7 kwietnia
wieczór z książką i dobrym filmem. niemieckim, oczywiście 😉
6 kwietnia
dobre kino niemieckie i chwila fascynacji. zobaczymy, co mi się jeszcze dobrego uda znaleźć!
5 kwietnia
smaczne bardzo! dzisiejsze posiłki były czystą frajdą. do powtórzenia już niebawem!
4 kwietnia
pogotowało się 🙂 wymyśliłam, że placuszki gryczane mogę zjeść z musem jabłkowym, a poza tym zrobiłam zupę krem pomidorową. ciekawe, czy smaczne wszystko…
3 kwietnia
dziś przerwa od kina, za to spotkanie grupki domowej. lubię.
2 kwietnia
niedziela średnia pogodowo, zatem domowa. sporo czasu w kuchni, bo gotowaliśmy obiad, a potem dwa rosołki – M. gotował swój (prawdziwy, z wołowiną i kurczakiem), a ja swój (na niby, bo tylko warzywny). trudno było wybrać, który zjemy na kolację!
1 kwietnia
podwójne rozpoczęcie sezonu grillowego 😉 najpierw w Krobielowicach nad stawami, potem we Wrocławiu na działce. no, na działce się na nic nie załapaliśmy, ale też nie byliśmy głodni. grunt, że herbatka była i towarzystwo!
a tak dziś wyglądała śliwa przy moim balkonie:
31 marca
w pracy szkolenie z pierwszej pomocy i same najwyższe oceny w ankietach!
a po pracy małe zakupy i domowy relaks… ech.
30 marca
19:00. spacery do i z pracy w drobnym i gęstym deszczu za mną. placuszki z kaszy gryczanej gotowe. mus do kaszy jaglanej gotowy. zupa wyjęta z lodówki, by poczęstować M.
trwa serial (pierwszy odcinek trzeciego sezonu „Suits”).
21:00. po kolacji, po kąpieli, po pierwszych pogaduszkach. ot, wieczorek 🙂
29 marca
pyszna! czas na kolejny test.
28 marca
nagotowałam sobie zupy na cały jutrzejszy dzień. godzinka w kuchni. jutro dam znać, jak smakowało 😉
27 marca
Poniedziałkowy Klub Filmowy znów w Nowych, tym razem na amerykańskim filmie o bohaterskich Polakach. „Azyl” to całkiem niezłe kino, choć trochę mało w nim tła historycznego. ja wiem, o co chodzi, ale zachodni widz będzie musiał sobie chyba doczytać. bo jak się ma biedak domyślić z samego zakładania biało-czerwonych opasek, że nadszedł czas Powstania?
26 marca
wycieczka po zamkach (teoretycznie), tj. do Oleśnicy, Bierutowa i Namysłowa. udało nam się zwiedzić jeden dziedziniec i skromną salę tortur. w pozostałych miejscach albo marne resztki, albo brak dostępu. potem obiad w Oławie, a wieczorem mecz. nawet wygraliśmy 😉
25 marca
sobotni poranek w normie, a późne popołudnie w Oławie 😉
24 marca
urlop i spanie do późna. spacery. dwa dobre filmy.
22-23 marca
delegacja. spotkania i rozmowy, lunchowe kanapeczki, długie dnie i króciutkie noce, udany wspólny wieczór, a przede wszystkim piękna Gandawa (Gent) z niesamowitą Starówką. potrzebuję tam wrócić na dłużej!
21 marca
publikacje artykułów w firmowym Intranecie idą pełną parą. dziś kolejny, wrzucony własnoręcznie tekst. brawo ja!
20 marca
zgodnie z zapowiedzią, Poniedziałkowy Klub Filmowy wybrał się na „Zwariować ze szczęścia”. film był ciężki. jedna z nas nie dała już potem rady pójść na wino, ale we dwie też dałyśmy radę coś niecoś wypić i dużo, dużo pogadać.
19 marca
wczoraj trochę przypadkiem obejrzeliśmy program Roberta Makłowicza z izraelskiego Ejlatu, więc dziś mieliśmy na obiad przepysznie przyrządzoną rybę. wprawdzie doradę zastąpiliśmy dorszem, ale kto by się czepiał…
a wcześniej pojechaliśmy na spacer do lasu i zajrzeliśmy do Gościńca pod Zającem. urocze miejsce! zwłaszcza, gdy jest słonecznie i wiosennie.
18 marca
wyspałam się. potem poszłam pogadać do kobiecego klubu fitness, który ma się otworzyć po drugiej stronie ulicy. potem zrobiłam zakupy i porządki, obejrzałam bardzo dobry dokument i doczekałam się Misia 🙂 a potem ja zrobiłam obiad, a on zaskoczył kolacją.
17 marca
Poniedziałkowy Klub Filmowy kupił dziś moimi rękoma i kartą trzy bilety na „Zwariować ze szczęścia”, zatem będzie się działo!
16 marca
wczoraj minął rok od chwili, gdy zadrżał w posadach mój służbowy świat. dziś podziękowałam nowemu departamentowi za cieplutkie przyjęcie i ogrom sympatii, za toast w urodzinową noc, za wiele dobrych słów, za Nordic Walking, za wsparcie w krótszych i dłuższych chwilach depozytowej samotności i za nowe wyzwania, które czynią moje nudne, analityczne życie tym, czego od dawna pragnęłam. przyniosłam ciacho, a przy okazji zebrałam trochę uścisków 🙂 i liczę na więcej!
15 marca
senny wieczorek z M.
a Szymuś (mam nadzieję) zmienia pracę na lepszą!
14 marca
w pracy kolejny sukces – opanowałam publikację artykułów w Intranecie 😀 dumnam i bladam!
13 marca
Poniedziałkowy Klub Filmowy otworzył się (mam nadzieję) na dobre. to dopiero druga wspólna wyprawa, ale tworzy się nowa tradycja. fajnie, fajnie!
tylko film tak świetny, że trzeba było od razu, natychmiast, niezwłocznie iść na piwo 😉
10-12 marca
urodzinowa wyprawa do Krakowa z imieninowym obiadem w Gliwicach!
9 marca
efektywność 10 🙂 ogarniam pracowe sprawy jak maszynka
8 marca
przepiękny bukiet od M. – delikatne kolorowe frezje i kwiatki o białych płatkach i zielonych środkach. nie wiem, co to, ale wyglądają cudnie!
7 marca
wpis na blogu mówi, że było super! departamentowi Mężczyźni zrobili Kobietom prawdziwą niespodziankę!
6 marca
dzionek zleciał bez sensacji. odpoczęłam.
5 marca
wczorajsza wiosenna aura nieco dziś oklapła, więc zaliczyliśmy popołudniową drzemkę. a reszta dnia super, bo razem!
4 marca
czasami żałuję, że nie da się być w dwóch miejscach jednocześnie i że trzeba podzielić wieczór między ludków z pracy a znajomych. ale dzięki temu zobaczyłam i uściskałam dziś więcej osób 🙂
3 marca
koncert Kobranocki, Róż Europy i Sztywnego Pala Azji w wyśmienitym towarzystwie, czyli wielce udany wieczór
2 marca
ruszyła moja strona! hura! 😀
1 marca
jeszcze jakieś dwie godzinki przy laptopie i odpalam niespodziankę! 😀 serio, serio!
28 lutego
to już oficjalne! jadę na delegację do Belgii 🙂
27 lutego
dobre wiadomości, ale jeszcze tajemnica 🙂
a poza tym odkryłam, że użycie myszki znacznie przyspiesza prace prowadzone od dobrych kilku(nastu) dni. ciekawe! 😀 już niedługo niespodzianka!
25-26 lutego
no i co? super było! szkolenie dynamiczne, mega-interesujące, z kompetentnym Heńkiem jako prowadzącym i fajnymi ludźmi. Stageman, tak trzymać!
a dodatkowo w sobotę zaliczaliśmy bal karnawałowy 🙂 nie wyspałam się, ale było warto!
24 lutego
już w ten weekend szkolenie z animacji czasu wolnego!!! jaram się jak żaróweczka 😀 i o niczym innym nie mogę myśleć. po prostu nie da rady 😉
23 lutego
zaszalałam! Szymuś doniósł, że są bilety na World Games 2017, to kupiłam! wybieramy się na sporty lotnicze (dzień na lotnisku), wrotkarstwo szybkie torowe, ratownictwo wodne / pływanie w płetwach oraz finał rozgrywek futbolu amerykańskiego 🙂 hihi! nigdy nie byłam, a za wszystkie te atrakcje zapłaciłam „aż” 130 zł / 2 osoby 😀
22 lutego
długie domowe popołudnie z laptopem i kubkami herbaty 🙂
21 lutego
wyjście na drinka z ludkami z pracy. fajnie!
20 lutego
wyprawa do kina z PR’ami. tworzymy nową, świecką tradycję!
19 lutego
zabawy ciąg dalszy 🙂
w międzyczasie wspólne gotowanie, które po prostu uwielbiam! a wieczorem dogadywanie szczegółów urlopu. jeszcze duuużo czasu, a już planujemy. a co!
18 lutego
szybki zakup i trochę godzin z laptopem 🙂 hihi! dzieje się! 🙂
17 lutego
późny, ale obecny M.!
16 lutego
fajniutki film „Ukryte działania”
15 lutego
wbijające w fotel „Milczenie” Martina Scorsese. co za film! taki, że na razie nie mam słów, by go opisać.
14 lutego
ja zrobiłam premierową kolację, a on w niej troszkę pomógł i przyniósł czerwone róże. no i wino Shiraz!
a na początek dnia pracy spotkała nas taka mała niespodzianka:
13 lutego
lekko nieprzytomna po nocnych poszukiwaniach wakacyjnych noclegów, ale zadowolona z ich efektów, a to się liczy!
12 lutego
planowanie urlopu czas zacząć! rozmowy rozpoczęte, rezerwacje też 🙂
i uwaga! poszliśmy na pizzę, a naprawdę bardzo rzadko jadamy „na mieście”!
11 lutego
fryzjer (lubię), potem kino z dziewczynami (fajne towarzystwo i dobry film), a potem kolacja i długi wieczór m.in. z Sherlockiem.
10 lutego
krótsza praca, dobre wiadomości, fajny film i miły wieczór 🙂
9 lutego
wzruszający „Lion”.
8 lutego
wieczór z M. i Dexterem 😉 ostatni sezon czas zacząć, aby na nowe seriale czas znaleźć 😉
7 lutego
hihihi! ale mam wpływ na ludzi! dopiero co wczoraj mówiono „bądź pozytywną wpływą”, a tu dziś już dowody. koleżanka Magda napisała w niedzielę na fejsie, że szuka kogoś, kto jej zrobi stronę internetową. i co zrobiła Danusia? nie, nie zgłosiła się na ochotnika. napisała mniej więcej: „sama zrób, bo to proste” 🙂 dzisiaj dowiedziałam się, że strona już prawie gotowa! i Magda faktycznie robi ją samodzielnie! brawo! 🙂
6 lutego
po dwóch moich nieobecnościach dziś grupa biblijna z dziewczynami. i jedno wspomnienie do słoiczka – błąd językowy koleżanki, który cudownie wpisał się w kontekst wypowiedzi: każda z nas powinna „być pozytywną wpływą” 🙂
koleżanka jest Amerykanką i świetnie sobie radzi z językiem polskim. trudny jest jak nie wiem co.
à propos, dzisiejsza zagadka z Facebooka. i co? łatwo? 😀
5 lutego
rano M. ugotował zupę-krem, ja zrobiłam dressing do sałatki i odbębniłam prasowanie, a potem pojechaliśmy z częścią obiadu na całe popołudnie do Oławy. pogoda nie sprzyjała wycieczkom ani spacerom, więc posiedzieliśmy przy kominku, obejrzeliśmy skoki i pogadaliśmy. fajnie było 🙂
4 lutego
w ramach Dni Australii dziś gotowanie 🙂 z Mateuszem Gesslerem.
danie główne: kangur + pieczone ziemniaczki + sałata z sosem vinaigrette.
do picia: na wejście Chardonnay, do kangura Shiraz, do deseru Moscato. mniam!
3 lutego
Dni Australii, zatem warsztaty z wina. jak co roku. standardowo nie dogadaliśmy się na wspólną degustację z Marcelim, ale były także nowości – przekąski, prezenty i dyplomy.
aha! no i ciekawostka. piliśmy słodziutkie Moscato do niebieskiego, słonego sera. smakowa jazda bez trzymanki! 😉
2 lutego
w Maminej głowie pojawił się fajny pomysł na Wielkanoc. planujemy! 🙂
1 lutego
grupa trenerów firmowej Strefy Wymiany Wiedzy miała dziś warsztaty kulinarne. miałam więc i ja. nagotowaliśmy takich pyszności, że prawie nic nie zostało do zabrania na wynos 🙂 były placuszki kukurydziane z warzywnym relishem, bardzo pracochłonna zupa z wołowiną, piersi z kaczki z sosem figowym z porto, gnocchi, czerwona kapusta przygotowana z sosem z czarnej porzeczki, a na deser zastępczo delikatny krem z owocami i kruchym ciasteczkiem, bo ptysie nie wyszły. mniam, mniam!
a towarzystwo było jeszcze lepsze! mówię Wam! jak się znajdzie jakaś fajna fotka, to wrzucę 😉
31 stycznia
jak niewiele trzeba do szczęścia. wystarczy jedna pomarańcza, jeden grejpfrut i ręczna wyciskarka do cytrusów. pełna szklanka radości!
30 stycznia
La La Land. i wszystko jasne. generalnie 7/10, ale naprawdę fajna muzyka. trzymam kciuki za piosenki na Oscarach. moja ulubiona to City of Stars.
29 stycznia
poranek z Hanią, potem wspólne gotowanie, które tak bardzo lubię. trochę serialu, dużo rozmów. spokojna niedziela w domowym zaciszu
28 stycznia
śniadanie w Bernardzie z Hanią i Tomkiem. WOW! wyśmienite spotkanie po latach, smaczne jedzenie, spacer w słońcu i długie rozmowy.
wieczorem poszliśmy na koncert charytatywny. było znośnie. momentami bardzo wesoło, a momentami dłużyzny, bo ile można słuchać licytacji przedmiotów… no, ale cóż. w końcu idea konkretna i słuszna. miły akcent na koniec – Kuba Sienkiewicz Trio z przebojami Elektrycznych Gitar na trzy gitary. wyśmienite! pośpiewałam sobie i pobujałam się na krzesełku, czyli było jakieś życie na Balkonie 3 😉
a potem posiedzieliśmy do drugiej w nocy z Gościem.
27 stycznia
odebrałam sobie dwie nadgodziny, ogarnęłam chatkę i poszłam zwiedzać Afrykarium po godzinach. z przewodnikiem. ale super-impreza! polecam! babeczka ta sama, co tydzień wcześniej na dworcu, mało ludzi, kawa i ciacho na początek, spokój i cisza. polecam!
a potem podjechał po mnie M. i pojechaliśmy na dworzec po Hanię 😀
a tu kilka fotek ze zwiedzania. kotiki szalały rodzinnie przed kolacją, żółwie korzystały z solarium, nadymka się lekko nadymała, dikdiki podchodziły blisko jak nigdy, a hipcie przytulały się do siebie w błogim półśnie… 🙂
26 stycznia
bal wstępnie opłacony. idziemy w ósemkę (edit dwa dni później: w dziesiątkę!)
25 stycznia
popracowy relaks w łóżku z okładem na oczach, a potem chwila z pianinem, bo przytargałam wydruki piosenek „Sofia” Alvaro Solera i „Sound of Silence” w wersji Disturbed. fajnie się gra!
no i chyba mamy gdzie pójść na bal karnawałowy 🙂
24 stycznia
czytam sobie „Marketing w praktyce” (no dobra, kartkuję), a tu nagle artykuł o sześciowyrazowej autoprezentacji i… uwaga! MÓJ (lekko zmieniony, ale jednak) przykład ze szkolenia! a zaraz obok przykład kolegi! jesteśmy prawie sławni 😀
dziękujemy, Panie Piotrze, za uznanie 🙂
23 stycznia
wieczorne kino (nominowany do Oscarów „Arrival”), a przed nim niedługi „before” z koleżankami przy bardzo dobrym piwie. po kinie przekąska z M. i do domu!
22 stycznia
relaksująca niedziela w domu. bez pracy, nawet bez dużych ilości komputera, bo mało oglądaliśmy. na obiad risotto z samodzielnie zbieranymi grzybami. mniam.
21 stycznia
dwa rewelacyjne filmy! rano w kinie „Manchester by the Sea”, a wieczorem z M. „Przełęcz ocalonych”. coś niesamowitego!
20 stycznia
no i fantastyczna końcówka! koncert Marcin Wądołowski Trio w Vertigo był nie tylko wartościowym wydarzeniem muzycznym, ale także towarzyskim. przy stoliku same fajne osoby, a przed koncertem pół godziny z zespołem nad burgerami, czyli akcja „podziel się posiłkiem” 😉
a po koncercie jeszcze marsz do 4Hops i do Targowej na piwo, czyli tradycyjny już chyba rajd po mieście z okazji przyjazdu chłopaka koleżanki. dołączyłam drugi czy trzeci raz i znów mam na koncie nowe miejsca i nowe smaki!
19 stycznia
z każdym dniem tydzień robi się coraz lepszy! dziś warsztaty o mapie marzeń. po prostu rewelacja! raz, że fajny temat i bardzo przyjemna praca, a dwa, że świetne dziewczyny. nowe, niesamowite znajomości i coraz silniejsze przekonanie, że nie ma przypadków i że nic nie dzieje się bez przyczyny. polecam!
18 stycznia
cały dzień z gośćmi z Hiszpanii, więc męcząco, ale za to o 17.00 super-impreza. przez półtorej godziny spacerowałam z przewodnikiem po wrocławskim Dworcu Głównym, poznawałam jego historię i studiowałam architekturę. to miejsce jest po prostu niesamowite! sami popatrzcie! i wierzcie mi, wystarczy wejść do Starbucksa, KFC i (zwłaszcza) Sfinksa, żeby to zobaczyć.
a jeszcze na koniec niespodzianka, bo M. po mnie przyjechał 😀
17 stycznia
kolacja służbowa. „Marina” i pyszne jedzenie. polecam zwłaszcza „otwartą szarlotkę”!
16 stycznia
skończyłam „Westworld”… i to wystarczy na dziś 😉
15 stycznia
dwa dobre obiady wymyśliliśmy 😀 tylko obydwa się długo przygotowuje, więc pory obiadu i kolacji wypadły dość blisko siebie… a poza tym, po długiej przerwie odwiedziliśmy Wrocławski Bazar Smakoszy i mam sok aroniowy oraz fajne przyprawy!
14 stycznia
dobry obiad wymyśliłam! i wyspałam się po nieco wydłużonym tygodniu pracy 🙂
13 stycznia
to się nazywa piątek, trzynastego! poszłam na SUPER-szkolenie, dużo się na nim dowiedziałam i świetnie bawiłam, spotkałam trzy dawno nie widziane dziewczyny (w tym świetną prowadzącą), a na koniec jeszcze wygrałam w dogrywce coś bardzo wartościowego! dziękuję Ani, Gosi, losującemu karteczki oraz Jowicie, która pośrednio odstąpiła mi nagrodę (początkowo wylosowała obydwie!) 😀
12 stycznia
pomysłów cała masa. kłębią się w głowie jak szalone 😉
11 stycznia
w poniedziałek godzina, we wtorek półtorej, w środę dwie… gromadzę nadgodziny na jakiś fantastyczny dzionek już niebawem 😉 powoli ogarniam chaos, choć kłód pod nogi nie brakuje (ach, te Skarby…). zaczęłam robić prezentację na przyszłotygodniowe spotkanie, więc szukam ikonek, fajnych wykresów i zabawy 🙂
10 stycznia
idę na koncert w następny piątek 🙂 do Vertigo. będzie super!
9 stycznia
dobre wino (od czasu do czasu!) to dobry pomysł na kiepskie wiadomości. od dziś depo = ja. ciekawe, na jak długo… ale daję radę!
8 stycznia
niedziela filmowa. oj tak! najpierw dwa świetne filmy wojenne, a potem zdecydowałam, że obejrzę całe Gwiezdne Wojny w kolejności sugerowanej przez takich jednych i zaczęliśmy. M. dołączył z prawdziwą przyjemnością 🙂
7 stycznia
sobota z wizytą Państwa z Oławy 😀
a przed południem poszłam do kina na „Honorowego obywatela”
6 stycznia
leniwy dzionek. długi, zimowy spacer, dwa dobre filmy, wspólny odpoczynek
5 stycznia
Łotr 1, czyli zrealizowaliśmy voucher, który M. dostał pod choinkę 🙂
4 stycznia
jeden z projektów już przegadałam z vice-Dyrusiem. wstępnie, bo na więcej nie ma teraz czasu, ale umówiliśmy się na dalsze rozmowy w konkretnym terminie i do tego czasu mogę dopracować szczegóły. powtórzę: będzie się działo! 🙂
3 stycznia
długa i dobra rozmowa z Szefową. będzie jeszcze lepiej!
a podczas spaceru do domu trysnęłam sobie pomysłami na fajne projekty. będzie się działo!
2 stycznia
trochę za mało odpoczynku, ale poranek fajny, a spacer po pracy bardzo relaksujący.
spadł śnieg! 😀
1 stycznia
Nowy Rok!
w słoneczku wycieczka na Zamek Chojnik, a potem powrót do domu z Topem Wszech Czasów Trójki 😉